poniedziałek, 16 lutego 2015

A dni powoli płyną...

Pogoda na dworze powoduje tylko choroby, gdyby dużej pomroziło to może bakterie by pouciekały a jak na razie to choroby nas nie opuszczają, tym razem chora była Julia a teraz ja zaczynam chorować. Codziennie dziewczynki dużo się bawią same, Hubert biedny płaczący czeka na pierwsze ząbki, więc muszę więcej czasu poświęcać właśnie mu. Hubert zaczął sam siedzieć, dookoła obłożony poduszkami gdyby czasem się zmęczył i chciał się położyć :-) 



Wieczorami aby spędzić czas tylko dziewczynkami gramy wspólnie w gry, po kolei wyciągamy pudełka z szaf i przypominamy sobie niektóre już zapomniane przez nas zabawy. Potem przed snem dużo czytamy, wypożyczyłyśmy kolejne książki z osiedlowej biblioteki. Tym razem trochę bajek o wróżkach, Franklin bez którego Kornelka zasnąć nie chce i trochę książek o zabawach z tatusiami.







Nasza kolejna lekcja języka hiszpańskiego związana była z owocami, dziewczynki zrobiły owocową sałatkę a potem wyszukiwały wypowiadane owoce w języku hiszpańskim, potem rysowały owoce na drzewach i krzewach. 




Dziewczynki poznają coraz więcej słówek, musiałabym uczyć je również zwrotów aby potrafiły potem rozmawiać – pewnie przyjdzie na to czas, na razie skupiamy się na nauce piosenek, z nich również można nauczyć się konstrukcji zdań. 
 
Byliśmy z wizytą w Palmiarni, dziewczynkom jak zwykle się podobało, karmiły karpie i podziwiały roślinki i pokazywały wszystko braciszkowi, potem odwiedziłyśmy wystawę strojów Samurajów i oglądałyśmy pokazowe walki na miecze. 









 
To na razie tyle, robimy dużo więcej ale z powodu choroby i złośliwości sprzętów nie mogłam robić zbyt wielu zdjęć i używać komputera ;-( 
Mam nadzieję, że w najbliższym czasie nic nam nie będzie przeszkadzać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz