Uwielbiam góry i bardzo chciałam pokazać je
moim dzieciom, jednak ciągle myślałam, że jeszcze za wcześnie na
taką wyprawę, ale się myliłam i w końcu się udało ;-)
Pojechaliśmy do Zakopanego z piątką dzieci w wieku 11 miesięcy,
czterolatką, pięciolatkiem i dwoma prawie siedmiolatkami. Naszą
podróż rozpoczęliśmy od Krakowa, byliśmy na Wawelu, na Starym
Rynku, potem pojechaliśmy do Wieliczki – wcześniej telefonicznie
zabukowaliśmy bilety, aby nie czekać w długich kolejkach, bilety
kupiliśmy na zwiedzanie z dziećmi, dostaliśmy przewodnika który w
bardzo ciekawy sposób prowadził dzieci, opowiadał o Soliludkach,
Soloniach i innych bajkowych postaciach, które mieszkają w kopalni,
dzieci były zachwycone na koniec spotkały Skarbnika cała wyprawa
trwała około 2,5 godziny potem można było zostać w kopalni i
korzystać z pozostałych atrakcji, a jest ich tam sporo więc trzeba
przeznaczyć więcej czas na zwiedzanie.
W
kolejny dzień rozpoczęliśmy wspinaczkę, szliśmy na Giewont (tym razem nie doszliśmy na sam szczyt, ale chcieliśmy aby wszystkie dzieci chciały tam wrócić i zdobyć ten szczyt i inne na własnych nogach),
dziewczynki wspinały się bardzo ładnie miały sporo siły i
zapału, najbardziej podobało im się wchodzenie po dużych
kamieniach, Hubert był niesiony w nosidle przez cały czas, nie było
z tym problemu, chociaż zwykle nie lubi siedzenia w jednym miejscu,
najbardziej mu się jednak podobało gdy dochodziliśmy do schronisk
bo wtedy mógł sobie pobiegać. Młodsze dzieci były też trochę
noszone przez dorosłych aby nabierać siły ;-)
W
kolejny dzień tatusiowie poszli na większe szczyty a mamusie
pojechały kolejką na Gubałówkę tam pochodziliśmy trochę,
dzieci pojeździły na konikach zjadły lody i wróciliśmy na dół.
Codziennie popołudniu chodziliśmy na plac zabaw w centrum
Zakopanego, dzieci go uwielbiały.
W
kolejnym dniu poszliśmy na basen, dzieci szalały w wodzie i na
zjeżdżalniach, przydał się nam taki odpoczynek ponieważ przez
nasz pobyt w górach było naprawdę bardzo ciepło, a słoneczko nas
w ogóle nie opuszczało.
Na
kolejny dzień przypadł spływ Dunajcem, na początku trochę nie
wyobrażaliśmy sobie, aby nasze dzieci (z wyjątkiem najmłodszego,
który nie płynął) miały bez marudzenia przesiedzieć dwie
godziny na łódce. Jenak się myliliśmy dzieciom spływ się
podobał trochę się po przesiadały, ale nie był to żaden
problem.
Wszystko
co piękne jednak się kończy i trzeba było wrócić do domu,
jednak teraz wiem, że moje dzieci już mogą zdobywać z nami
górki, pagórki i doliny kolejne będą Sudety potem Bieszczady a
gdy dzieci podrosną na pewno wrócimy w Tatry i pokażemy im kolejne
przepiękne miejsca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz