piątek, 21 sierpnia 2015

Hej w góry, w góry...

Uwielbiam góry i bardzo chciałam pokazać je moim dzieciom, jednak ciągle myślałam, że jeszcze za wcześnie na taką wyprawę, ale się myliłam i w końcu się udało ;-) 





Pojechaliśmy do Zakopanego z piątką dzieci w wieku 11 miesięcy, czterolatką, pięciolatkiem i dwoma prawie siedmiolatkami. Naszą podróż rozpoczęliśmy od Krakowa, byliśmy na Wawelu, na Starym Rynku, potem pojechaliśmy do Wieliczki – wcześniej telefonicznie zabukowaliśmy bilety, aby nie czekać w długich kolejkach, bilety kupiliśmy na zwiedzanie z dziećmi, dostaliśmy przewodnika który w bardzo ciekawy sposób prowadził dzieci, opowiadał o Soliludkach, Soloniach i innych bajkowych postaciach, które mieszkają w kopalni, dzieci były zachwycone na koniec spotkały Skarbnika cała wyprawa trwała około 2,5 godziny potem można było zostać w kopalni i korzystać z pozostałych atrakcji, a jest ich tam sporo więc trzeba przeznaczyć więcej czas na zwiedzanie. 




 
W kolejny dzień rozpoczęliśmy wspinaczkę, szliśmy na Giewont (tym razem nie doszliśmy na sam szczyt, ale chcieliśmy aby wszystkie dzieci chciały tam wrócić i zdobyć ten szczyt i inne na własnych nogach), dziewczynki wspinały się bardzo ładnie miały sporo siły i zapału, najbardziej podobało im się wchodzenie po dużych kamieniach, Hubert był niesiony w nosidle przez cały czas, nie było z tym problemu, chociaż zwykle nie lubi siedzenia w jednym miejscu, najbardziej mu się jednak podobało gdy dochodziliśmy do schronisk bo wtedy mógł sobie pobiegać. Młodsze dzieci były też trochę noszone przez dorosłych aby nabierać siły ;-) 







 
W kolejny dzień tatusiowie poszli na większe szczyty a mamusie pojechały kolejką na Gubałówkę tam pochodziliśmy trochę, dzieci pojeździły na konikach zjadły lody i wróciliśmy na dół. Codziennie popołudniu chodziliśmy na plac zabaw w centrum Zakopanego, dzieci go uwielbiały. 






 
W kolejnym dniu poszliśmy na basen, dzieci szalały w wodzie i na zjeżdżalniach, przydał się nam taki odpoczynek ponieważ przez nasz pobyt w górach było naprawdę bardzo ciepło, a słoneczko nas w ogóle nie opuszczało.
Na kolejny dzień przypadł spływ Dunajcem, na początku trochę nie wyobrażaliśmy sobie, aby nasze dzieci (z wyjątkiem najmłodszego, który nie płynął) miały bez marudzenia przesiedzieć dwie godziny na łódce. Jenak się myliliśmy dzieciom spływ się podobał trochę się po przesiadały, ale nie był to żaden problem. 





 
Wszystko co piękne jednak się kończy i trzeba było wrócić do domu, jednak teraz wiem, że moje dzieci już mogą zdobywać z nami górki, pagórki i doliny kolejne będą Sudety potem Bieszczady a gdy dzieci podrosną na pewno wrócimy w Tatry i pokażemy im kolejne przepiękne miejsca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz