Teraz z dziewczynkami
poszerzałyśmy wiedzę na temat wulkanów, ale to opiszę później, Hubert
wszystkiemu się przyglądał. Wiadomo, że inaczej pracuje się z dziećmi młodszymi
i żeby zainteresować Huberta tematem, kupiłam zestaw z dinozaurami i wulkanem, przydał
nam się do wielu projektów, którymi ostatnio się zajmujemy i jeszcze się nam
przyda, na razie wykorzystaliśmy tylko jego część o całym zestawie napiszę później,
gdy wykorzystamy wszystkie jego elementy.
Hubert o wulkanach słyszał już
sporo, oglądał „Rodzinę Pytalskich", gdzie babcia małego Wiktorka wzięła go do
wnętrza wulkanu i opowiadała jak działa, widział je w różnych książkach gdy
dziewczynki omawiały temat, widział również na kartach z których uczyły się
angielskich odpowiedników nazw które znają już po polsku i słyszał od
dziewczynek jak mówiły mu, że mama na pewno mu w końcu pokaże wybuchający
wulkan.
Dlatego, gdy dziewczynki były w
szkole a Hubert wrócił z przedszkola postanowiłam pokazać mu wulkan, wiedziałam
że jak zrobię to z dziewczynkami to nie będzie miał szans na to żeby zrobił coś
sam, mówiłyby mu że jest mały i może tylko patrzeć.
Wulkan robiliśmy z sody
oczyszczonej, octu i barwnika- miał być tylko czerwony ale w ramach doświadczeń
i eksperymentowania wykorzystaliśmy więcej barwników. Huberta zadaniem było
wsypać odrobinę sody do krateru wulkanu, następnie barwnik zmieszać z octem i
wlać go do wulkanu no i obserwować.
Gdy kolorowa lawa wypłynęła z wnętrza
Hubert zawołał: „jeszcze” i zrobił wszystko kolejny raz, a potem był zielony,
niebieski, żółty. A potem były dwa kolory w tym samym momencie i dawały nam
kolejny kolor.
Mieszaliśmy niebieski z żółtym wybuchem powstał nam zielony co bardzo ucieszyło mojego synka:
następne kolory były czerwony i żółty:
no i jeszcze niebieski i czerwony, fioletowy kolor lawy również nam się spodobał:
Nasza zabawa skończyła się po godzinie ponieważ skończył się
ocet, Hubert wyszedł z kuchni pobiegł na korytarz ubrał buty i wrócił do mnie z
pytaniem : „Idziemy po ocet?” – no i poszliśmy.