niedziela, 5 kwietnia 2020

Szkoła czy edukacja domowa, w naszym domu.


Rozpoczynamy kwiecień z naszą edukacją domową, wcześniej często myślałam nad powrotem do uczenia dzieci w domu, ale po przeprowadzce do Anglii bardzo zależało mi aby dzieci nauczyły się języka angielskiego, wiedziałam że w domu nie zrobię tego na takim samym poziomie, dlatego dzieci poszły do szkoły. Dzieci gdy rozpoczynały naukę nie potrafiły mówić w języku angielskim, rozpoczęły różne szkoły Kornelia poszła do infant school i przez pół roku nie powiedziała ani słowa do nauczycieli. Szkoła wezwała nauczyciela mówiącego w języku polskim aby sprawdzić jej poziom wiedzy w naszym ojczystym języku, nauczyciel po przeprowadzeniu kilku spotkań z nią stwierdził, że jej wiedza jest dużo powyżej jej wieku , dlatego nauczyciele stwierdzili, że należy tylko poczekać i dać jej po prostu czas. Po sześciu miesiącach Kornelia zaczęła odpowiadać na pytania zadawane przez nauczycielkę. Osłuchała się z językiem i nauczyła się akcentu z jakim rozmawiali jej koledzy, opanowała również słownictwo na poziomie swoich rówieśników. Bardzo dużo czytała i w ciągu tego czasu przeszła wszystkie poziomy w czytaniu (od czerwonego zaczynając kończąc na złotym- to tęczowe poziomy, które stosuje się w szkołach w Anglii aby dzieci wybierały książki z danym słownictwem na ich poziomie czytania, jeśli go opanują przechodzą na kolejny).
Julia swoją edukację rozpoczęła od junior school- miała trochę trudniej niż jej siostra, ponieważ w ciągu jednego roku musiała nadrobić wiedzę, którą zdobyłaby w szkole infant (klasy od 0 do 2). Julia dostała jednak dodatkowe lekcje z nauczycielem mówiącym w języku angielski, który uczył ją wszystkiego od początku – lekcje odbywały się codziennie w trakcie zajęć szkolnych i trwały jedna godzinę. Julia próbowała od razu mówić starała się budować proste zdania ze słownictwa, którego uczyła się każdego dnia, na początku mówiła z akcentem polskim jednak po pewnym czasie i osłuchaniu się z akcentem mówiących dzieci opanowała go. Po roku nadrobiła wszystkie zaległości, jednak wymagało to od niej więcej pracy. Teraz pracuje w najwyższej grupie i radzi sobie naprawdę dobrze (w naszej szkole w klasach są grupy o różnych poziomach, niektóre dzieci, które nie opanowały jeszcze materiału, pracują więcej z nauczycielem inne pracują same i są tylko sprawdzane na koniec swojej pracy przez nauczyciela, każda grupa dostaje zadania na swoim poziomie, poziomy można zmienić jeśli opanuje sie materiał – nauczyciel o tym decyduje i ma nad tym kontrolę). W szkołach nie ma ocen, nie ma sprawdzianów są tylko testy na koniec roku ale sprawdzają one tylko to z czym dziecko jeszcze sobie nie poradziło i są informacją dla nauczyciela jak z nim pracować.  Nauczyciele zachęcają dzieci do pracy robiąc różne konkursy, dając im dyplomy za opanowanie jakiegoś materiału, dostają odznaki jeśli mają dobre rezultaty- nie ma żadnych kar w postaci nie dobrych ocen, a dzieci mimo to chcą pracować cieszą się gdy są chwalone i to ich mobilizuje do pracy.
Co do Huberta to on długo był ze mną w domu poszedł do przedszkola w wieku trzech lat ale tylko na trzy godziny dziennie, nie mówił tam wcale, tylko się bawił. W wieku czterech lat zaczął szkołę w klasie O, tam zaczął się uczyć literek, czytać i pisać, mało mówił ale nikomu to nie przeszkadzało, rozumiał coraz więcej i pracował jak inne dzieci. Teraz jest w pierwszej klasie, ma pięć lat - jest fantastyczny z matematyki – liczy ,dodaje, odejmuje do stu, zna tabliczkę mnożenia- tego wszystkiego nauczył się przez zabawę. Co do pisania i czytania jest trochę powolutku, ale ma na to czas, ładnie pisze literki i czyta na poziomie pomarańczowym. Potrafi ładnie mówić w języku angielskim, w języku polskim rozmawia z nami w domu.
Teraz gdy widzę jak dzieci tęsknią za szkołą, kolegami, nauczycielami to wiem, że do niej wrócą i nie będę im robić nauczania domowego, chociaż nie powiem, daje mi to dużą radość, ja po prostu bardzo lubię ich uczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz