Rozpoczynamy kwiecień z naszą
edukacją domową, wcześniej często myślałam nad powrotem do uczenia dzieci w
domu, ale po przeprowadzce do Anglii bardzo zależało mi aby dzieci nauczyły się
języka angielskiego, wiedziałam że w domu nie zrobię tego na takim samym
poziomie, dlatego dzieci poszły do szkoły. Dzieci gdy rozpoczynały naukę nie
potrafiły mówić w języku angielskim, rozpoczęły różne szkoły Kornelia poszła do
infant school i przez pół roku nie powiedziała ani słowa do nauczycieli. Szkoła
wezwała nauczyciela mówiącego w języku polskim aby sprawdzić jej poziom wiedzy
w naszym ojczystym języku, nauczyciel po przeprowadzeniu kilku spotkań z nią
stwierdził, że jej wiedza jest dużo powyżej jej wieku , dlatego nauczyciele
stwierdzili, że należy tylko poczekać i dać jej po prostu czas. Po sześciu miesiącach
Kornelia zaczęła odpowiadać na pytania zadawane przez nauczycielkę. Osłuchała
się z językiem i nauczyła się akcentu z jakim rozmawiali jej koledzy, opanowała
również słownictwo na poziomie swoich rówieśników. Bardzo dużo czytała i w
ciągu tego czasu przeszła wszystkie poziomy w czytaniu (od czerwonego
zaczynając kończąc na złotym- to tęczowe poziomy, które stosuje się w szkołach
w Anglii aby dzieci wybierały książki z danym słownictwem na ich poziomie
czytania, jeśli go opanują przechodzą na kolejny).
Julia swoją edukację rozpoczęła
od junior school- miała trochę trudniej niż jej siostra, ponieważ w ciągu
jednego roku musiała nadrobić wiedzę, którą zdobyłaby w szkole infant (klasy od
0 do 2). Julia dostała jednak dodatkowe lekcje z nauczycielem mówiącym w języku
angielski, który uczył ją wszystkiego od początku – lekcje odbywały się codziennie
w trakcie zajęć szkolnych i trwały jedna godzinę. Julia próbowała od razu mówić
starała się budować proste zdania ze słownictwa, którego uczyła się każdego dnia,
na początku mówiła z akcentem polskim jednak po pewnym czasie i osłuchaniu się
z akcentem mówiących dzieci opanowała go. Po roku nadrobiła wszystkie zaległości,
jednak wymagało to od niej więcej pracy. Teraz pracuje w najwyższej grupie i
radzi sobie naprawdę dobrze (w naszej szkole w klasach są grupy o różnych
poziomach, niektóre dzieci, które nie opanowały jeszcze materiału, pracują więcej
z nauczycielem inne pracują same i są tylko sprawdzane na koniec swojej pracy
przez nauczyciela, każda grupa dostaje zadania na swoim poziomie, poziomy można
zmienić jeśli opanuje sie materiał – nauczyciel o tym decyduje i ma nad tym kontrolę).
W szkołach nie ma ocen, nie ma sprawdzianów są tylko testy na koniec roku ale
sprawdzają one tylko to z czym dziecko jeszcze sobie nie poradziło i są
informacją dla nauczyciela jak z nim pracować.
Nauczyciele zachęcają dzieci do pracy robiąc różne konkursy, dając im
dyplomy za opanowanie jakiegoś materiału, dostają odznaki jeśli mają dobre
rezultaty- nie ma żadnych kar w postaci nie dobrych ocen, a dzieci mimo to chcą
pracować cieszą się gdy są chwalone i to ich mobilizuje do pracy.
Co do Huberta to on długo był ze
mną w domu poszedł do przedszkola w wieku trzech lat ale tylko na trzy godziny
dziennie, nie mówił tam wcale, tylko się bawił. W wieku czterech lat zaczął szkołę
w klasie O, tam zaczął się uczyć literek, czytać i pisać, mało mówił ale nikomu
to nie przeszkadzało, rozumiał coraz więcej i pracował jak inne dzieci. Teraz
jest w pierwszej klasie, ma pięć lat - jest fantastyczny z matematyki – liczy ,dodaje,
odejmuje do stu, zna tabliczkę mnożenia- tego wszystkiego nauczył się przez
zabawę. Co do pisania i czytania jest trochę powolutku, ale ma na to czas,
ładnie pisze literki i czyta na poziomie pomarańczowym. Potrafi ładnie mówić w
języku angielskim, w języku polskim rozmawia z nami w domu.
Teraz gdy widzę jak dzieci
tęsknią za szkołą, kolegami, nauczycielami to wiem, że do niej wrócą i nie będę
im robić nauczania domowego, chociaż nie powiem, daje mi to dużą radość, ja po
prostu bardzo lubię ich uczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz