piątek, 15 maja 2020

Maj - edukacja domowa.


Pierwsze tygodnie maja to kontynuacja wszystkiego co robiliśmy w poprzednich tygodniach. Dzieci nadal robią dużo zadań, które drukuję ze strony ich szkół, robimy też sporo testów aby sprawdzić ich wiedzę. Z matematyką nie mamy żadnych problemów, testy zwykle mają na pełną liczbę punktów, cieszę się, że ten przedmiot nie jest dla nas problemem. Co do angielskiego to powoli robimy zadania z czytania tekstów i odpowiadania na kilkanaście pytań do nich- zwykle nie jest to żaden problem, muszę tylko może dodać jakieś zadania z gramatyki, ponieważ nie robimy ich zbyt wiele, muszę znaleźć jakieś ciekawe zadania.
Co do Huberta to każdego dnia uczymy się czytać kolejnych słów, on ma z czytaniem problem, ponieważ chyba nie chce go zrozumieć, bo wydaje mu się to zbyt nudne. Nadal literuje wyrazy trzy i czteroliterowe, nie potrafi ich jeszcze przeczytać patrząc na nie- ale czekam aż to u niego zaskoczy. Przygotowałam dla niego mnóstwo kart z wyrazami (wydrukowałam je ze strony twinkl.com, wycięłam i zalaminowałam). 




Wybieram cztery kartki na dzień na których znajduje się po dwanaście wyrazów i czytamy je co godzinę, zobaczymy czy to coś da, jak na razie za każdym razem je literuje. 



Co do matematyki to nie mamy żadnych problemów, dodajemy, odejmujemy, mnożymy a teraz zaczęliśmy też dzielić i nie ma z tym problemów- po prostu ścisły umysł jak mamy. 





Sprawdziliśmy ile znamy flag z państw europejskich.
 



Dodatkowym przedmiotem w naszym domu są zadania z gotowania. Julia znalazła w Internecie listę 25 potraw, które powinien umieć zrobić jedenastolatek. Stwierdziłyśmy, że to dobry pomysł zrobić sobie taką listę i przygotować dla siebie własnoręcznie zrobione książki kucharskie. Każde dziecko dostało zeszyt- Hubert też bo on uwielbia gotować i potrafi już zrobić ciasto na pizze, pierniki, ciasteczka- dlatego nie chciał być pominięty. W zeszytach wklejamy zdjęcia z naszych potraw, które dziewczynki robią samodzielnie a Hubert z moją pomocą, następnie opisujemy przepis i wykonanie danej potrawy. 


Dziewczynki robią same: jajecznicę, naleśniki, ciasta, pierogi, potrafią zrobić kotlety, ugotować ziemniaki, zrobić pizze, zrobić tarty z warzywami, kluski śląskie, kopytka, pyszne placki ziemniaczane z mięsem itd. 








Taką dostałam niespodziankę na imieniny od moich dzieci. 


Nasze zeszyty powoli się zapełniają a my mamy dużo radości ze wspólnego gotowania. Teraz gdy jesteśmy w domu mamy dużo czasu i możemy robić właśnie takie projekty, a potem przydadzą się one dziewczynkom w przyszłości.
Hubert robił zadania z książki „Mój  wielki zeszyt Montessori. Odkrywanie Świata.” Jest to według mnie bardzo dobra książka do ćwiczeń, ponieważ zawiera bardzo dużo zadań podzielonych tematycznie, które pomagają nam ułożyć to co już wiemy, a czasem pobawić się tą wiedzą i ją utrwalić. 


Powtarzaliśmy wiedzę o kontynentach




Zrobiliśmy doświadczenie co tonie a co pływa w wodzie inspirując się właśnie tą książką. Hubert dostał tacę z różnymi przedmiotami i pojemnik z wodą następnie najpierw mówił mi czy dana rzecz utonie czy będzie pływała a potem sprawdzał i segregował przedmioty.




Z zajęć plastycznych z Hubertem rysowaliśmy kredką świecową na ukrytych przedmiotach miedzy kartkami i zgadywaliśmy co się pod nimi kryje. Potem zrobiliśmy kolorowe opaski na głowę.



Z dziewczynkami malowałyśmy bańkami, które robiliśmy przez gazę naciągniętą na przeciętą butelkę, zanurzaliśmy ją następnie w zabarwionej wodzie z płynem do mycia naczyń i dmuchaliśmy na kartkę. Gdy bańki pękały pozostawiały obrazki. Bańki też robiliśmy przez słomki i też pozostawiały ładne wzorki.  Robiliśmy już wcześniej tę zabawę gdy Hubert był mały a teraz ponownie chcieliśmy mu pokazać co można stworzyć tą metodą. 



Byliśmy na spacerze i podziwialiśmy na nim kredowe klify, cudne widoki. W mijanym stawie dzieci zauważyły kijanki z kończynami, nie widziały ich wcześniej i bardzo im się podobały. Ja w dzieciństwie przyniosłam z koleżanką wiaderko malutkich kijanek i wpuściłam je do małego brodzika na podwórku zdziwieniem dla moich rodziców był potem nadmiar skaczących żab po ogródku, niestety musiałam je wyłapać i odwieźć tam skąd je wzięłam. 





Hubert jak zawsze znalazł czas na zabawę klockami, stworzył rakietę, która latała z Ziemi na księżyc, robił miasteczko, zamki itd.



Wieczorami, po powrocie taty z pracy, dzieci piekły podpłomyki i pianki na ogródku.


Tak nam minęły pierwsze dwa tygodnie maja w naszej edukacji domowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz